piątek, 3 października 2014

My Breath - Rozdzial VI

MY BREATH

ROZDZIAŁ VI

(ALLYSS)


O ile wcześniej tylko kilka osób przyglądało się całe sytuacji, to teraz czuję na sobie spojrzenia całej klasy i jedno zaskoczone spojrzenie trenerki. Allyss, ciebie to już do reszty pojebało?

- A czemuż to chcesz go zastąpić, żołnierzu? - pyta równie zdziwionym jak i poirytowanym głosem trenerka.

No właśnie, Allyss, co teraz?! Przemyślałaś to choć odrobinę? Wiesz co to jest przewidywanie konsekwencji? A może mówił ci ktoś kiedyś najpierw myśl potem mów?

- Ymm… Wydaje mi się, że… - trzeba ratować sytuację. - on jest zbyt wykończony by wykonać zadanie i... o wiele szybciej wrócimy do treningu jeśli go zastąpię!

Niebiesko-szare spojrzenie stara się chyba przedziurawić mi czaszkę na wylot. Podać wiertło? Będzie szybciej. Czuję, że robię się czerwona jak dojrzały pomidor. Przestań się tak na mnie gapić ty stara jędzo! Ja tu próbuję pomóc koledze, nie musisz dodatkowo wlepiać we mnie gał. Nie widziałaś nigdy małpy? Moje gratulacje, dziś spełniły się marzenia.

Jednak oprócz jej wybitnie natrętnego wzroku, muszę też znieść spojrzenia większości uczniów, jak oszczepy wpijające się w moje plecy. Jeszcze raz karcę się w myślach. Idiotka!

- A więc dobrze. - mówi, niebezpiecznie się uśmiechając, po czym odwraca się w stronę białowłosego. - Ty! Wstawaj i dołącz do szeregu!

Leć, żesz człowieku, bo się rozmyślę. Oniemiały chłopak spogląda na mnie z niedowierzaniem wymieszanym ze strachem. Posyłam mu najmilszy na jakie mnie w obecnej chwili stać uśmiech. Oj, wisisz mi czekoladę, chłopie.

- A dla ciebie kochaniutka... - cedzi przez zęby udawanie miłym głosem. - ...połóż swoje marne ścierwo na ziemi i dokańczasz jego zadanie. Skończył na trzydziestu. A reszta, macie przerwę dopóki wasza dobroduszna koleżaneczka nie wykona zadania. Rozejść się!

Zastanawiam się czy na co dzień też wszystkie słowa wypowiada w takim gniewie. To musiałoby być zabawne. ''ZRÓB MI KUBEK BUDYŃKU, ANDRZEJU!'' albo '' KASIU, JAKA PIĘKNA DZIŚ POGODA!''.

Padam na ziemię czekając aż, zacznie mi liczyć. Boże, w co ja się pakowałam? Powinnam zostać debilem roku albo memem w Internecie. Kątem oka widzę, że klasa w większości poszła się napić. Zostali głośno dopingujący mnie Yus, Hana, Hiroshi i bliźniacy, a także Reiko i chłopak, który jest moim dłużnikiem. Serio, nie żartowałam z tą czekoladą.

Do pięćdziesięciu idzie mi całkiem nieźle. No cóż, w gimnazjum to ja z w-f'u prymusem byłam. O ile oczywiście nie dostałam w głowę piłką lekarską, albo nie rozwaliłam sobie kolana na drewnianej posadzce. W każdym razie, nie jest aż tak źle. Jednak mam wrażenie, że im dalej tym moje ciało staje się cięższe. Chyba trochę przeceniłam swoje umiejętności. Allyss, żeś się porwała z motyką na słońce. Czuję jak ze zmęczenia trzęsą mi się ramiona. Najchętniej wskoczyłabym teraz to wanny i wzięła długą, gorącą kąpiel, by pozbyć się potu, który wylewa się teraz ze mnie litrami. Czuję się jak spocony guziec. Przy chyba siedemdziesiątej pompce ręce odmawiają mi posłuszeństwa i padam na twarz głośno sapiąc.

- Poddajesz się, żołnierzu Iwahara? - pyta trenerka, która wyciągnęłaby pewnie sporo satysfakcji gdybym teraz nie wstała.

Nie dam ci jej, ty... wiedźmo jedna ty! Zaciskam zęby i wstaję.

Mimo głośnego strajku mięśni, które pewnie jak wrócę do domu, odwdzięczą mi się pięknym za nadobne, podnoszę się z niesamowitą motywacją i zaraz potem, z powrotem opadam bezsilnie na posadzkę.

No akurat teraz żeście wybrały sobie czas wolny! Było tyle czasu! Mięśnie, proszę! Chyba się ze wstydu spalę jak nie dam rady.

Mięśnie jednak mnie ignorują. (W sumie jak mogłyby mi odpowiedzieć?) Już mam zamiar się serio poddać, zlać to wszystko, no bo w sumie co mogą mi zrobić? Wyleją mnie ze szkoły? Proszę bardzo! Pobawię się w super-moce kiedy indziej.

Podnosząc głowę uchwytuję jeszcze jedno, odmienne spojrzenie. Zimne jak stal i ostre jak brzytwa. Przechodzą mnie ciarki. Shuu spogląda na mnie, lecz zdaje mi się, że w tym z pozoru obojętnym i wrogim spojrzeniu tańczy iskierka nadziei. Jakby oceniał czy jestem w stanie wykonać te cholerne sto pompek.

No bo w końcu muszę mu pokazać, że nie jestem taka znowu słaba i bezbronna. Potrafię zadbać o swój tyłek! Jeszcze ci pokażę, ty... gangsterze spod ciemnej gwiazdy!

- Nie, nie poddaję się. - mówię, oddychając głośno.

Tym razem już naprawdę wstaję i zaciskając zęby robię kolejne pompki. Nie ważne, że jestem na skraju wyczerpania. Nie ważne, że zaraz padnę z wycieńczenia. Jak już coś sobie obiecuję to robię to do ciężkiej cholery!

W złotym spojrzeniu widzę odrobinę aprobaty... Nie obchodzi mnie jego złote spojrzenie, tak?! Teraz mam ważniejsze rzeczy do roboty niż rozmarzanie o jego idealnych rysach twarzy, czarnych, miękkich włosach, wysportowanej sylwetce i... Allyss, pało!

Dobra, bierzemy się! Jeszcze trochę! To w końcu nie sto tylko siedemdziesiąt, bo, Bogu dzięki, zaczynam od trzydziestej. Luzik. Ja nie dam rady? Widzieliście kiedyś moje bary? Moja lewa ręka zabija, a prawej sama się boję!

Dziewięćdziesiąt siedem.

Już blisko.

Dziewięćdziesiąt osiem.

Dajcie mi wody!

Dziewięćdziesiąt dziewięć.

Muszę serio wyglądać jak spocony guziec.

I sto.

Padam na posadzkę tym razem już bez ambicji podniesienia się. Oddycham ciężko, łapczywie zagarniając powietrze. Muszę się napić, ale szatnia jest tak daleko. Mamo, tato, kochałam was, zawsze chciałam żeby…

- Trzymaj.
Przed moimi oczami tańczy butelka z wodą. Chwytam ją jak jakieś dzikie, wygłodzone zwierzę, które po kilkudniowym poście nareszcie widzi jedzenie. Przylegam do dzióbka butelki, spijając prawie całą jej zawartość. Odklejam się dopiero gdy przypominam sobie, że inni też może zechcą się napić.

- Dziękuję. - oddaję butelkę właścicielowi, który okazuje się tym białowłosym chłopakiem.
- To ja dziękuję. - mówi cichym, nieśmiałym głosem.

W życiu nie widziałam kogoś tak uroczego. Nie mówię już o małych dzieciach, ale na jego widok od razu wyskakuje mi banan na twarzy. Nie żeby nie był przystojny, ale on jest... on jest tak słodziachny! Mogłabym go tulić całymi dniami. Zrobię mu kiedyś zdjęcie z ukrycia i powieszę nad łóżkiem. To nie są żadne fetysze! Po prostu kocham wszystko co słodkie i urocze, a ten chłopak jest tego najlepszym przykładem! (dop. kor.: Pedofilia wśród młodzieży.)

- Jestem… Allyss… Iwahara… jak masz na… imię? - nadal nie mogę uspokoić oddechu.

- Akira Okano.

Przyglądam się mu bliżej. Ma czerwoną buzię, ale pewnie w normalnych warunkach jest bardzo blady. Cały jest jakiś taki wybielony. Białe włosy, cera, zęby, jakby przeżył bliskie spotkanie z wybielaczem. Tylko oczy mają nadzwyczaj odmienny kolor, głębokiego różu. Pewnie nosi jakieś specjalne soczewki, ale różowe?

- Naprawdę dziękuję, w życiu nie dałbym rady tego zrobić.

- Szczerze, też już prawie się podda… - czuję jak ktoś łapie mnie od tyłu i stawia na nogi.

- Nieźle się spisałaś, Allyss! - woła Yus, która posiada jakiś niewyżyty zapas energii.

- Spokojnie, narwańcu. - śmieję się, opierając o jej ramię.

Jednak niedługo dane mi jest cieszyć się przerwą, bo zaraz znów słyszymy krzyk nauczycielki, przywołujący nas do porządku. Bieganie było dopiero początkiem, teraz dopiero zacznie się prawdziwa rozgrzewka.

Mimo, że jestem już serio wyczerpana jakoś udaje mi się wykonywać ćwiczenia. Jednak nie daje mi spokoju jedna rzecz. Co chwila czuję na sobie spojrzenia, jednej z dziewczyn. Nie są to spojrzenia ciekawskie ni tym bardziej przychylne. Coś raczej chciałaby mi zedrzeć skórę z pleców. Dyskretnie przesuwam się do Yus, z pytaniem czy zrobiłam coś nie tak lub czy się komuś naraziłam.

- Wątpię, może jedynie trenerka była trochę… jakby to powiedzieć zaskoczona? Ale niby czym miałabyś kogoś obrazić.

- Nie wiem, tak tylko…- staram się jakoś logicznie powiedzieć co myślę.- Wydaje mi się, że ta dziewczyna cały czas się na mnie patrzy…- ruchem głowy wskazuję szczupłą szatynkę, wykonującą właśnie bardzo efektowne skłony. Ale ma boski tyłek! Musiała sporo ćwiczyć. W ogóle cała jest taka kształtna. Yus to samo. W pierwszej strefie są jakieś obowiązkowe ćwiczenia na modelkę?

- A, ta! To Misaki Yamato, taka mała jędza. W gimnazjum zabrała mi chłopaka! W ogóle to chodziła chyba z każdym w szkole. - czyli jedyna rzecz, która interesuje Yus. - Lepiej na nią uważaj, potrafi nieźle namieszać.

- Bo jedyne o czym marzę to prowokować ludzi…

Trenerka pokazuje nam jakieś podstawowe ciosy walki wręcz i każe nam je wykonywać przez następne dziesięć minut. Całkiem nieźle wychodzi mi uderzanie w powietrze, ale gdy przychodzi do celowania w otwarte dłonie Hanki to nie idzie mi już tak fajnie. Znaczy celować - celuję, ale Hana uznaje, że siłą nie powaliłabym nawet mrówki.

Następuje zmiana w parach, a ja ląduję dokładnie naprzeciwko całej tej Misaki. Brązowowłosa dziewczyna z niesamowitym zapałem z całej siły wymierza ciosy w moje obolałe już dłonie. W pewnym momencie jej prawa ręka zmienia tor lotu, kierując się w stronę mojej twarzy. Właściwie w ostatniej chwili robię unik, pozwalając by pięść przemknęła kilka centymetrów od mojego prawej ucha.

- Ups, przepraszam. - mówi, ale w jej głosie nie słychać ani grama skruchy.

- W porządku. - odpowiadam, udając, że nic się nie stało.

Tym razem już o wiele uważniej obserwuję jej ruchy. Nie mam pojęcia czym się naraziłam, ale Misaki ewidentnie ma ochotę mi przyłożyć. Jednak nie jest lepiej gdy następuje zamiana ról i to ja mam zadawać ciosy. Dziewczyna wręcz śmieje mi się w twarz, z każdym moim "uderzeniem". Sama chyba robię się czerwona, nie wiem już czy ze wstydu czy z przemęczenia. Trenerka ogłasza koniec i już wędruję, by zamienić się współćwiczącym, lecz okazuje się, że w tych parach będziemy uczyć się także dźwigni. W kasztanowych oczach Misaki błyszczy jakaś dziwna iskra sadystki.

Rozkładamy materace, choć zastanawiam się czy rzucająca mną dziewczyna będzie w niego celować. No cóż, przekonuję się o tym już kilka chwil później. Misaki kopie mnie od tyłu w łydkę jednocześnie pchając za szyję w drugą stronę, tak jak pokazała nam to trenerka. Z głuchym łoskotem opadam, na szczęście na materac. Rozkoszując się chwilą wytchnienia przyglądam się jak pracuje reszta. Moją uwagę przykuwa niziutka postać Hany, której jak na ironię trafił się Makoto - ten wysoki i trochę przy kości chłopak. Dziewczyna stara się go jakoś znokautować co wygląda wręcz komicznie, gdyż osoby takiej postury nie idzie w żaden sposób powalić. Jednak o dziwo Hana nie traci nadziei i chwyta się go za nogę, chyba próbując go ugryźć.

- Wstajesz, czy będziesz tak leżeć? - pyta opryskliwie Misaki.

Tym razem to ja próbuję ją powalić, lecz idzie mi to cóż… dość opornie. Dziewczyna chyba specjalnie wrosła się w ziemię, starając się pogrążyć mnie jeszcze bardziej.

- Jesteś naprawdę słaba. Kozaczysz się tylko jak na ciebie patrzą, co?

Czyli chodzi jej o te całe pompki. Jak ja jej teraz wyjaśnię, że sama nie do końca wiedziałam co robię? Sama powinnam to sobie najpierw wyjaśnić. Poza tym skąd miałam wiedzieć, że to ją urazi?

Widzę jakby trochę odpuściła i nie stawia już tyle oporu co wcześniej, więc szybkim ruchem udaje mi się sprowadzić ją do parteru. Zaskoczona dziewczyna opada na materac wbijając we mnie nienawistne spojrzenie.

- Ja… przepraszam! - próbuję się jakoś tłumaczyć, lecz momentalnie czuję ból w kostce i ja także ląduje na materacu.

Misaki gwałtownie podnosi się i spogląda na mnie z góry jak na potencjalną ofiarę. Kurde, jesteśmy na treningu, nie na jakimś polu bitwy! Weź żesz na wstrzymanie, kobieto! Męczarnia z dziewczyną wreszcie dobiega końca gdy kończymy ćwiczenie. W głębi serca dziękuję Bogu, użeranie się z tą laską to istne tortury. Jak nie dostaję prawego w ramię, to wylatuje mi z prostym w brzuch. Trenerka Natsune standardowo każe nam ustawić się w szeregu.

- Zaraz rozpocznie się wasza ocena indywidualna. Będziecie podchodzić do mnie osobno, w kolejności alfabetycznej. Za tamtymi drzwiami - wskazuje kciukiem za siebie. - skręcicie w prawo i zejdziecie po schodach. Dalej już sami zobaczycie. Pierwsza osoba wchodzi minutę po tym jak wyjdę, jasne?

- Tak, trenerko! - odpowiadamy chórem.

Kobieta znika w drzwiach, a przy wyjściu ustawia się już jedna z dziewczyn. Siadam na podłogę, to co działo się z moim żołądkiem dzisiaj rano to pikuś. Naprawdę czuję jak robię się zielona. Obok mnie siada także Hana, Yus i Reiko, próbując mnie jakoś pocieszyć.

- Jak myślicie, co tam będzie? - pytam trzęsącym się głosem.

- Nie mam pojęcia, ale nie martw się, mała! Przecież cię nie wywalą. Najwyżej będziesz w słabszej grupie.

- Jakiej słabszej grupie? - teraz to już serio jestem przerażona.

- Będziemy się najpewniej dzielić na grupy - zaawansowana i amatorska. - wtrąca Hiroshi, który nagle zmaterializował się w powietrzu.

Potakuję coś na potwierdzenie przyglądając się jak dziewczyna w różowych włosach z uśmiechem znika na drzwiach. Na twarzy ma wypisane '' to będzie niezła zabawa''. Skoro tak arogancko do tego podchodzi to pewnie dużo potrafi i trafi do grupy zaawansowanej. A co jeśli wszyscy trafią do grupy zaawansowanej tylko ja zostanę w amatorskiej? Co tak właściwie będziemy teraz robić? Może będą nam kazali z kimś walczyć? Albo wypuszczą na nas jakieś dzikie zwierzę. Albo, albo…

- Allyss, spokojnie. - wzdrygam się, gdy Hanako kładzie mi rękę na ramieniu.

Tak, spokojnie. Dramatyzuję jakbym miała zaraz stoczyć walkę o życie. Odpukaj! W sumie nigdy nic nie wiadomo.

3 komentarze:

  1. Witam.
    Blog został zgłoszony do katalogu na Rejestrze blogów, podana została kategoria fantastyka, jednak ma ona trzy podkategorie, dlatego prosiłabym o uzupełnienie zgłoszenia. Wystarczy dopis.
    Przypominam także o zamieszczeniu linku/buttonu.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne. Czytając, chce się więcej i więcej :) Zapraszam do siebie : dreamsinmyhear.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń