wtorek, 4 listopada 2014

My Breath - Rozdzial X

Dzień dobry! Dzisiaj taki luźniejszy, specjalnie nie wnoszący nic do fabuły rozdział. Miałam potrzebę napisania o urodzinach Hanki, gdyż, ponieważ, że Hana (nasza kochana korektorka) rzeczywiście obchodzi w tym dniu urodziny! (dop. kor.: (*≧▽≦)) Prezent specyficzny, aczkolwiek oryginalny (nie licząc rozdziału yaoica, który był chyba najbardziej powalonym pomysłem na jaki wpadłam. Urodziny? Homosie! Czemu by nie? W każdym razie, (z dwumiesięcznym opóźnieniem) wszystkiego najlepszego! (dop. kor.: dziękuję QwQ)

MY BREATH

ROZDZIAŁ X

(ALLYSS)


Patrzę na nią jak na przygłupa. Zapomnieć o swoich własnych urodzinach? Serio? Dla mnie to w końcu najbardziej wyczekiwana data w roku! Jak można zapomnieć o czymś takim?!

- Urodziny? Mogłaś nam wcześniej powiedzieć, przygotowałybyśmy coś! No, ale wszystkiego najlepszego! - podchodzę do Hany, przytulając ją i lekko podduszając za szyję.

Muszę skombinować dla niej jakiś prezent! Głupio tak bez niczego, chociaż nie wiem czy cokolwiek jest w stanie przyćmić te wszystkie paczki... nie mam teraz zbytnio czasu, ani środków! Rajciu, co ja teraz zrobię?! Muszę szybko polecieć do miasteczka!

- Dziękuję, na śmierć zapomniałam! Te prezenty to pewnie od moich rodziców. Pomożesz mi je rozpakować? - pyta, a ja nie mam siły jej odmówić. W końcu nie odmawia się jubilatce.

Przecinam nożyczkami biały papier, jednego z największych pudeł, które stało z boku. Przez chwilę wstrzymuję oddech. To co tam się znajduje, przekracza moje najśmielsze wyobrażenia o świecie za murami 2 strefy. No bo kto normalny wysyła pocztą skuter?! Poza tym na cholerę jej skuter?! Do kibla będzie na nim jeździć?

Biało - niebieska maszyna wyjątkowo przypada dziewczynie do gustu. Ledwo ją powstrzymuję, żeby nie wypróbowywała jej w pokoju. W reszcie pudeł znajdują się perfumy, książki oraz niezliczone ilości słodyczy, a także cała masa bukietów z kwiatami. Co dziwne, Hana nie wydaje się być tym ani trochę poruszona, nawet nie czyta listu, który wysłali jej rodzice. Z fascynacją oddaje się analizie skutera i pochłanianiu słodyczy. Uśmiecham się smutno. Może nie zbyt im się układa między sobą? Nie chcę wchodzić w jej życie z butami, więc staram się nie wypytywać nachalnie o jej rodzinę.

Prezent…

- Hana, muszę szybko iść coś załatwić, nie obrazisz się, jak na chwilę cię zostawię?

- Nie ma sprawy, tylko wróć szybko, to porozdzielamy słodycze! - posyła mi beztroski uśmiech.

Wybiegam z pokoju, tym razem uważnie patrząc pod nogi i energicznie pukam do drzwi dziewczyn. Otwiera mi Yus, która najwidoczniej przygotowywała się do wzięcia prysznica, stoi w drzwiach w samym szlafroku. Nie jeden chłopak dałby się pokroić za taki widok co rano.

- Hana, ma dzisiaj urodziny. - mówię, siadając na jej łóżku.

- O rany! Masz coś dla niej?

- W tym problem… Nie mam pojęcia co mogłabym jej dać, a nie mamy zbyt dużo czasu…

Przez chwilę w ciszy zastanawiamy się nad jakimś wyjściem z sytuacji. Dalej, komórki mózgowe! Przydajcie się w końcu na coś!

W pewnej chwili Yus wyciąga rękę i sprawdza coś na bransolecie.

- Chyba mam pomysł! - mówi z zapałem przeglądając strony internetowe.

Podchodzę do niej by zobaczyć czego szuka. W zakładkach ma pootwierane mnóstwo stronek z domowymi przepisami.

- Chyba byłabym w stanie upiec takie ciasto. - mówi pokazując mi zdjęcie wiśniowego tortu,

- To świetnie! Tylko… Z tego co widziałam, to Hana dostała masę prezentów, w tym nawet skuter… Może pobiegłabym do miasteczka poszukać jakiegoś prezentu?

- Dobry pomysł. Podaj mi swój numer bransolety. - mówi, błyskawicznie otwierając nowe okna w przeglądarce.

Także włączam swoją bransoletę i podaję jej pięciocyfrowy ciąg liczb, który mieści się w jednym z głównych folderów. Dziewczyna z pełnym skupieniem dodaje mój numer do listy swoich kontaktów i w opcjach wybiera "potwierdź transakcję". W życiu nie domyśliłabym się, że można robić nawet takie rzeczy na zwykłej bransoletce.

- Przeleję ci teraz pieniądze na twoje konto. Kupisz jej coś porządnego, a potem najwyżej oddasz mi resztę, oki?

Kiwam głową z ciekawością przyglądając się poczynaniom Yus. Szczupłe palce przebierają w powietrzu z prędkością światła. Dla mnie, to kompletnie obcy świat. Chwilę potem moja bransoleta wydaje cichy dźwięk informujący o udanej transakcji.

- Dzięki, to ja lecę! - rzucam, wychodząc. - Jakby co, to będę dzwonić! Zgarnij Hiroshiego i bliźniaków do pomocy przy cieście!

- Okej, tylko wyrób się w dwie godziny, oki? - krzyczy za mną w pośpiechu.

Prędko zbiegam po schodach i pędzę w stronę bramy prowadzącej do miasteczka. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że kompletnie nie orientuję się gdzie jestem. Nie byłam tu nigdy wcześniej, a podobno miasteczko jest przeogromne… Nie dam sobie rady, szczególnie z moim jakże żałosnym talentem orientacji w terenie. Ponownie przekręcam pokrętło bransolety, tak jak nauczyła mnie Hana. Po chwili pojawia się przede mną kolorowy hologram z mapą miasta. Jednak i tak nie za wiele mi to daje, bo sama właściwie nie wiem, co chcemy jej kupić. Na dobrą sprawę, przynajmniej się tu nie zgubię…

Szybkim krokiem przemierzam zadbane, brukowane ulice miasteczka mijając ogromne stada ludzi. Widzę kawiarnie, supermarkety, apteki, zakłady fryzjerskie i kosmetyczne, ale w tym momencie nie za bardzo mi się przydadzą. Szukam raczej jakiegoś sklepu z niedrogimi rzeczami nadającymi się na prezent. Wszystkie luksusowe perfumerie i domy mody z miejsca odpadają.

Wchodzę do kilku kwiaciarni i sklepów z bibelotami, ale nie znajduję tam nic co można by było wręczyć Hanie. Mija półtorej godziny, a ja nadal nic nie mam. Może jednak kupić jakieś kwiaty? Tamte tulipany tak pięknie pachniały... Ale kwiatów to ona ma już pewnie od załamania i serio nie mam pojęcia co zrobi z tymi wszystkimi bukietami. Chociaż z drugiej strony, lepsze to niż nic…

Bez sensu krążyć dalej po miasteczku. Moją ostatnią deską ratunku są stragany na placu głównym. Rzucam się biegiem między stoiska, stojąc w samym centrum przeludnionego rynku. Jest tu tak gęsto, że kompletnie straciłam z oczu budynki i kamienice i teraz widzę tylko zatłoczone stragany z owocami, warzywami, książkami i wszelkiego rodzaju innymi przedmiotami. Krążę tak przez dobre kilkanaście minut, przeglądając towary i sprawdzając ich cenę. Już mam kupić szklaną figurkę tygrysa, gdy moją uwagę przykuwa piękna biała ramka na zdjęcia. Delikatnie ocieram kurz z wnętrza otworu, w którym powinno znajdować się zdjęcie. Nie jest zbyt droga, więc przy lekkim dofinansowaniu Yusuko będę mogła ją kupić. W białej ramce znajduje się kilka otworów na zdjęcia o różnych kształtach. Moglibyśmy robić je podczas całego roku. To będzie świetny prezent!

Mężczyzna przy kasie podaje mi jakieś dziwne urządzenie, do którego najwidoczniej muszę przyłożyć bransoletę. Skaner pika, a na hologramie pojawia się rachunek i obecny stan konta. Przy okazji sprawdzam godzinę. Mam niecałe dziesięć minut do całej tej imprezy, a jestem na drugim końcu miasta. Wyśmienicie... Biegnę przed siebie, mając nadzieję, że w końcu wyjdę na jakąś znaną mi ulicę. Albo chociaż jakąkolwiek inną, byleby wyjść z tej duchoty. W pewnym momencie zauważam staruszkę, która zbiera z ziemi rozsypane pomarańcze. Za nią stoi kilku śmiejących się do rozpuku chłopaków, którzy są najwidoczniej sprawcami całej szkody.

- Przepraszam, może pani pomóc? - podchodzę do kobiety, zbierając po drodze rozsypane owoce.

- Chciałam sprawić wnuczce prezent... - mówi słabym, bliskim płaczu głosem. - Ona tak lubi pomarańcze. Oszczędzałam tyle czasu żeby je kupić...

Pomarszczone, stare dłonie drżą, próbując schować owoc do torby. Czuję jak moje serce rozrywa się na strzępy. Jak można zrobić komuś coś takiego? Spoglądam na winowajców wzrokiem pełnym smutku. Czemu człowiek czerpie radość z cierpienia innych?

Zbieram rozsypane pomarańcze pomagając kobiecie wstać. Chciałabym zrobić dla niej coś więcej, sprawić by miała lepsze życie, by nie musiała się martwić o przyszłość, ale nie mam pojęcia co mogłabym poradzić, skoro jestem właściwie bez grosza.

- Odprowadzić panią do domu?

- Nie… Dziękuję ci, dziecko… - obdarza mnie uśmiechem, który sprawia, że gdzieś tam w środku robi mi się cieplej.

- Nie ma za co, naprawdę. Na pewno jest coś w czym mogłabym pani pomóc.

- Jesteś naprawdę dobrym dzieckiem, twoi rodzice muszą być z ciebie dumni. - mówi wyjmując z kieszeni poniszczonego płaszcza mały wisiorek z krzyżem. - Proszę, weź to.

Z uwagą wpatruję się w piękne zdobienia na wisiorku. Bardzo dobrze kojarzę ten symbol. Moja mama zawsze nosi ze sobą taki mały krzyżyk na łańcuszku i modli się wieczorem do jakiegoś Boga. Często nam o nim mówi, ucząc różnych pieśni na jego cześć. Nie pozwala nam jednak nikomu o tym wspominać, bo wyznawanie jakiejkolwiek religii jest w naszym kraju zakazane. Krzyżyk delikatnie lśni w blask popołudniowym słońcu. Jest prześliczny, ale…

- Nie mogę go przyjąć, jest zbyt piękny. Niech pani go zatrzyma. - powstrzymuję jej dłoń.

Kobieta spogląda na mnie wzrokiem, który sprawia, że mięknie mi serce.

- Skoro nie chcesz go wziąć, daj go komuś bliskiemu. Ja już go nie potrzebuję. - mówi, a ja mimowolnie puszczam jej rękę, pozwalając by wręczyła mi naszyjnik.

- Dziękuję pani, naprawdę. - przykładam krzyżyk do serca, ściskając jej dłoń w pożegnalnym geście.

- Nie ma za co, skarbie. Uważaj na siebie. Na tym świecie jest dużo złych ludzi, którzy będą chcieli cię skrzywdzić.

Kobieta odchodzi, a ja jeszcze przez kilka chwil wpatruję się w medalik rozważając w myślach słowa kobiety. Ludzie, którzy będą chcieli mnie skrzywdzić? Brzmi jak zła wróżba.

Odwracam się na pięcie, po czym co sił gnam do akademików. Jestem już spóźniona. Wpadam do pokoju Yusuko, gdzie Hiroshi, bliźniacy, a nawet Akira i Shino już mają podkraść kawałek przecudnego tortu, który wygląda jak kupiony z cukierni. Daję im po łapach i wołam Yus. Razem z chłopakami i Reiko zapalamy świeczki i wkraczamy do pokoju śpiewając "Sto lat". Zdziwiona Hana spogląda na nas przez chwilę nie rozumiejąc o co biega, lecz po chwili na jej ustach pojawia się szeroki jak banan uśmiech, a oczy zachodzą łzami. Białowłosa dziewczyna tuli nas do siebie w zbiorowym uścisku, podczas gdy Yus ledwo udaje się uratować tort przed zgnieceniem.

Chłopacy wręczają jej ozdobną torebkę z ramką, a ja lecę do kuchni po nóż. Ustawiamy się w półkolu wokół blatu gdzie stoi tort, lecz co dziwne, Hana chyba niezbyt wie jak się zachować.

- Teraz pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki! - wołam.

Dziewczyna zamyka oczy i przez chwile zastanawia się nad życzeniem, po czym zdmuchuje wszystkie szesnaście świeczek. Kroimy tort i siadamy na naszych łóżkach. Natychmiast odsyłam Hiroshiego na podłogę, bo ostatnią rzeczą, o której marzę jest ufajdolenie swojego łóżka. Hanako za prośbą Shinjiego pokazuje nam prezenty, które dostała od rodziców, jednak mówi, że największą radość sprawiło jej nasze zaangażowanie (dop. kor.: nieprawda, skuter.) . Siedzimy i rozmawiamy kilka dobrych godzin, nie zauważam nawet gdy za oknem robi się ciemno. Goście zbierają się, obiecując, że w weekend uzupełnimy jedno z miejsc w ramce.

Po posprzątaniu pokoju (bo chyba nie przeżyłabym, gdybym czegoś nie przewróciła) kładziemy się do łóżek, gdyż rano znowu musimy wstać na trening. Jednak jakoś nie chce mi się spać.

- Dziękuję wam. - szepcze Hana, przewracając się tak, żeby mnie widzieć. W całym tym zamieszaniu zapomniałam o prezencie, który miałam jej dać.

Nadal leżąc, wyciągam z szufladki etażerki naszyjnik i próbuję dosięgnąć łóżka Hany. Naprawdę, za cholerę nie chce mi się wstawać. Dziewczyna wyciąga rękę z niedowierzaniem ściskając w ręku medalik. Mam wrażenie, że zaraz się popłacze.

- Dziękuję wam… Nigdy nie miałam robionych urodzin. - mówi walcząc z gulą się gardle.

Nie miała urodzin? Nigdy? Rodzice nie zrobili jej żadnej imprezy? Choćby najmniejszej? To pewnie dlatego wyrzuciła tamten list… Może jej rodzice się nią nie zajmują? Ale gdyby tak było, nie przysyłaliby jej przecież tylu prezentów. Zapytam się jej jak jej pomiędzy jej rodzicami, ale... jutro...

- To był najlepszy dzień w moim życiu. - pojedyncza łza spływa na poduszkę. - Nie chcę żeby się skończył.

- Nie martw się. Jesteśmy teraz przyjaciółmi, dzisiaj, jutro i pojutrze też. Będziemy razem cokolwiek by się nie działo.


(dop. kor.: Alciu, kocham cię tak mocno, że nie potrafię wyrazić tego słowami. (ಥ﹏ಥ) (´∀`)♡)

2 komentarze:

  1. Wspaniały rozdział aż się wzruszyłem. Dobra robota zresztą jak zwykle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodawaj szybko kolejne! Uwielbiam to! Masz talent!

    OdpowiedzUsuń