czwartek, 20 listopada 2014

My Breath - Rozdzial XIII

Oki! Rozdział wcześniej, bo doczekać się nie mogłam. Nareszcie, kurczaki moje, na dobre rozpoczął się rok szkolny w naszej Kuroi Hebi no Akademi! No bo co to za semestr bez żadnego pożaru? Do tej sytuacji zainspirował mnie 'wypadek', który miał ostatnio miejsce w mojej kuchni... (ale o tym opowiem kiedy indziej (dop. kor.: czy ja o czymś nie wiem?)) A więc, po ostatnim rozdziale zadajecie sobie pewnie mnóstwo pytań. Jaki pożar? Co go spowodowało? Jakiego koloru gacie nosi Hiroshi? Co się stanie z Allyss? Jak głupia i bezmyślna okaże się główna bohaterka? (Chociaż pomiaru głupoty Allyss, nie idzie zmierzyć w żadnych dostępnych nam miarach, więc lepiej nie próbować.) Dowiecie się już w tym rozdziale!

PS: Hanka prosiła mnie o zgodę, by zamieścić jakąś dodatkową notkę, jakby coś pisała o gaciach Hirosha to nie wierzcie jej, po Hiroshi nosi tylko szare bokserki (gdyby żyli w normalnym kraju to pewnie od Calvina Kleina :P).

Tu Hanka, nie wiem jak wy, ale ja cieszę się, że fabuła rusza! Alciu, nie wiem jakie gacie nosi Hirosh, nie podglądam go (w przeciwieństwie do ciebie ;w;). Nie przedłużam, czytajcie! <3 //Han

MY BREATH

ROZDZIAŁ XIII

(ALLYSS)


- Ten… mały dom na brzegu… płonie…

Zdyszany głos chłopaka odbija się echem po mojej czaszce. Pożar. Wybuchł pożar. Gdzieś niedaleko, na naszym osiedlu.

- Ktoś zadzwonił po straż? - pyta Hana, lecz nie słyszę już odpowiedzi.

Biegnę.

Nogi same mnie niosą. Nie wiem czemu się mnie nie słuchają. Czemu gnają bez mojej zgody gdzieś, gdzie czeka niebezpieczeństwo. Stójcie! Nieśmiała myśl stara się mi przywrócić zdrowy rozsądek. Nic z tego, nie potrafię się zatrzymać.

Wybiegam na świeże powietrze ignorując nawołujące mnie głosy. Trawa jest mokra. M o k r a. Deszcz i wilgoć powinny ugasić ogień. Czemu więc widzę ten straszny widok? Pożar musiał wybuchnąć w środku… Już z oddali widać wielkie skupisko dziwnie złotych płomieni. Ten kolor mocno z czymś mi się kojarzy. Aż za mocno...

Nie wiem kiedy znajduję się tuż przy domu. Nie pamiętam drogi, ani czasu, jakbym teleportowała się z miejsca na miejsce. Podnoszę głowę. Języki ognia powoli pochłaniają drewniany budynek, w którym mogą być nadal żywi ludzie. Może ktoś nadal siedzi w którymś pokoju, a płonące belki zagradzają mu jedyną drogę ratunku?

Chwila… Ten ogień jest inny, zbyt agresywny i mocny by mógł powstać przypadkiem. Gdzie są nauczyciele? Gdzie jest ktokolwiek kto mógłby pomóc?! Czemu nikt nie gasi pożaru? Staję wśród tłumu gapiów, który nie reaguje. Niczym.

Nie jestem od nich lepsza.

Mija mnie kilku ubranych na żółto-czarno ludzi. To śmieszne, że dopiero teraz to zauważyłam, ale wyglądają zupełnie jak pszczoły. Z założonym od stóp do szyi kombinezonem i kaskiem tłoczą się wokół palącego domu. Malutkie owady bezsensownie próbujące ocalić ul. Zabawne.

- Ktoś jest w środku? - dobiegają mnie czyjeś głosy, niewyraźne, gdzieś z tyłu czaszki.

- Drugie klasy mają jeszcze zajęcia, został tam tylko jakiś pierwszoroczniak…

Dopiero teraz słyszę krzyk. Gdzieś w głębi płonącego domu. Nie. To nie może być…

Biegnę. Biegnę mimo zakazów. Biegnę mimo próbujących mnie zatrzymać ludzi. Któraś z pszczół łapie mnie za rękaw, lecz zamiast się zatrzymać, zostawiam za sobą swój sweter. Otwieram drzwi, ledwo unikając spadającej mi na głowę żarzącej się belki.

Ciepło.

Złote płomienie pożerają ściany, sufit i posadzkę wokół mnie. Wszystkie te piękne meble, którymi zachwycałam się jeszcze kilka dni temu, płoną sobie teraz, jakby były z papieru. Po raz kolejny słyszę pełen bólu i gniewu krzyk. Nie mam już wątpliwości. Ten głos może należeć tylko do jednej osoby. Shuu gdzieś tam jest. I cierpi.

Biegnę korytarzem kierując się tylko jego rozpaczliwym głosem. * Muszę go znaleźć. Muszę go stąd wyciągnąć. Serce bije mi zbyt szybko. Zbyt szybko… Zaraz wypadnie…

Wbiegam schodami na górę. Moja skóra… piecze. Widzę jak na wątłym ramieniu pojawia się czerwona plama. * Boli. Wydaję z siebie cichy syk. Nie mogę zwracać na to uwagi. Nie teraz.

Przed oczami staje mi scena z tandetnego filmu akcji. Główny bohater musi uciec z walącego się domu i uniknąć śmierci w płomieniach. * Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że mogę umrzeć. Nie mam żadnego kaskadera, który mógłby wykonać za mnie niebezpieczny skok. Wystarczy, że spadnie na mnie jakaś belka, potknę się i wpadnę w płomienie. Sytuacja wydaje się tak zabawna i nierealna, że mam ochotę się roześmiać. Stanąć i zwijać się ze śmiechu. Moje życie wisi na włosku… Albo może na grubym warkoczu, który jakimś cudem jeszcze mi się nie podpalił/ Przebiegam obok płonącej komody, a raczej czegoś co kiedyś było komodą.

Gorąco.

Dobiegam na piętro, nie widzę ścian, nie widzę prawie nic poza wielką ścianą ognia wokół mnie. Słyszę krzyk, a przed oczami ukazuje mi się najstraszniejszy z wszystkich widoków.

Widok płonącego ciała.

Płomienie powoli pożerają jego ciało skazując chłopaka na potworne tortury, z których nikt nie potrafi mu pomóc. Nie potrafię znaleźć żadnego przymiotnika oddającego grozę tej sytuacji. Wszystkie słowa wyleciały mi z głowy wraz ze zdrowym rozsądkiem, jeszcze przed wbiegnięciem tutaj. Nie chcę żeby cierpiał, chcę przejąć ten ból na siebie. Chcę go od tego uwolnić. Biorę głęboki oddech, a do moich płuc dostają się kłęby dymu. Dostaję ataku kaszlu.

- Shuu! - z mojego gardła wydobywa się słaby lament.

Żywa pochodnia odwraca się w moją stronę, miażdżąc mnie wściekłym spojrzeniem, pod którym uginam się w kolanach. Złowrogi gniew nie dorównuje jednak lęku i grozie w jego oczach. Skóra na jego twarzy lekko się żarzy, lecz nie płonie. Jakby płomienie bały się jego obecności.

- Odejdź. - wydaje krótkie, nieznoszące sprzeciwu polecenie.

- Nie.

Chłopak zdąża posłać mi tylko pełne nienawiści spojrzenie po czym upada na kolana, podtrzymując się jedynie na rękach. Nie mam zamiaru się jego słuchać. On cierpi. Potrzebuje pomocy. Mojej pomocy. Chociaż nie wiem jak mogę mu ją przynieść.

Shuu zaciska dłonie w pięści, a ogień zagęszcza się, sprawiając, że w pomieszczeniu robi się jeszcze goręcej. Chowam twarz w ramieniu, by choć na chwilę uniknąć kontaktu z żarem.

- ODEJDŹ BO ZROBIĘ CI KRZYWDĘ!

To dziwne, nie boję się jego krzyku. Boję się co może się stać jeśli go nie posłucham. Ale perspektywa ucieczki stąd z nim czy bez niego nie wydaje się zbytnio kolorowa.

- Nie! Nie ruszam się nigdzie bez ciebie!- nagły przypływ odwagi wstrząsa moim ciałem, czuję gniew, który mogę wyrazić tylko krzykiem.- Nie zostawię cię tu, idioto! Wychodzimy razem, albo wcale!

Czuję jak słowa rozbrzmiewają jeszcze przez chwilę po mojej czaszce. Chłopak podnosi głowę. A jego oczy... łagodnieją. Nabierają dawnego koloru tracąc swoją dawną agresję. Dzieje się coś niesamowitego. Ciało Shuu z wolna przestaje płonąć, a ogień wokół nas… ustaje. Nie całkowicie, ale… uspokaja się…

Wycieńczony chłopak ledwo zachowuje równowagę. Podbiegam do niego, choć jestem świadoma, że w każdej chwili pokój na powrót może zamienić się w piekło, a ja tym razem będę w samym jego centrum. Klękam naprzeciw ujmując jego twarz w dłonie.

- Shuu! Słyszysz mnie? - wykasłuję.

Nie odpowiada. Jednak jego oczy wpatrują się we mnie ze zdziwieniem, niespokojne, jak oczy szczutego zwierzęcia. Staram się uśmiechnąć, lecz rany od poparzeń postanawiają zwrócić na siebie uwagę. Moją twarz wykrzywia grymas bólu, ale staram się nie dać tego po sobie poznać.

Atak kaszlu nasila się wraz z ilością wdychanego przeze mnie dymu. Muszę zamknąć oczy, by chociaż im oszczędzić bólu. Zwijam się w kłębek, lecz zaraz po tym czuję coś dziwnego. Niezwykłego i zapierającego dech w piersi. Czuję na sobie dotyk dłoni…j e g o dłoni na m o i m ciele. On mnie przytula.

- Przepraszam. - cichy, ochrypły, pewnie nie do końca świadomy szept wydziera się z sinych ust chłopaka.

Wstrzymuję oddech. Na powrót otwieram szeroko oczy, by sprawdzić czy na pewno się nie mylę. Mocne ramiona oplatają mnie w pasie przyprawiając o dreszcze na całym ciele. Właśnie obejmuje mnie najniebezpieczniejsza osoba, z jaką kiedykolwiek miałam do czynienia, i która na dodatek podpaliła ten dom o mało mnie nie zabijając. Jednak gdy tak na niego patrzę, wygląda kompletnie niegroźnie. Całkowicie bezbronnie. Jak małe dziecko tulące się do matki. Przytulam jego głowę do piersi.

Czuję się jakbym głaskała lwa.

Zapomniałam, że nawet samotnicy czują się czasami samotni.

Atak kaszlu wstrząsa moim ciałem. Duszę się. Tracę ostrość, a cały pokój rozmazuje się i miesza jednocześnie. Pomocy! Pragnę krzyczeć, lecz nie mogę wydusić z siebie żadnego słowa. Tracę oddech. Czuję tylko, jak odrywam się od ziemi. Ktoś mnie niesie.

Zasłaniam usta dłońmi starając się powstrzymać dym wlatujący do moich dróg oddechowych. Zamykam oczy. Nadal czuję gorąc, lecz tym razem nie potrafię rozróżnić czy nie bije on przypadkiem od ciała Shuu. Po kilku długich, okropnych chwilach, w końcu łapię w płuca świeże powietrze. Z ulgą biorę kilka, głębokich wdechów. Jesteśmy na zewnątrz.

Nagle zostaję przechwycona przez kogoś innego i postawiona na ziemi. Kilkanaście razy słyszę pytanie jak się czuję. Kilkadziesiąt razy pszczoły oglądają moje ciało, patrząc czy nic sobie nie zrobiłam. Kilkaset razy odtwarzam w pamięci wszystkie zdarzenia. Spoglądam oniemiała po twarzach ukrytych za maskami potakując bezmyślnie. Czuję przeciągły ból głowy, ale gdzieś dalej. Pszczoły zaczynają opatrywać mi ramię kładąc na nie jakąś dziwną substancje. Miód tak nie pachnie… Uśmiecham się nieświadoma co się wokół mnie dzieje. W końcu przestaję ich słyszeć. Przestaję słyszeć cokolwiek. Nie dociera do mnie żaden dźwięk, ale ta cisza wywołuje u mnie jeszcze gorszy ból głowy. Odwracam się.

Shuu stoi chyba wśród innych pszczół..

Chyba ktoś zakuwa go w kajdanki.

Chyba coś mówi, ale nie słyszę żadnego słowa.

Chyba mówi coś do mnie.

Chyba mdleję.

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, tylko zdecydowanie za krótki. Piszesz bardzo fajnie. Tak lekko, przez co dobrze się czyta. Radziłabym ci nieco popracować nad opisami. To trochę też wydłuży twoje posty. Kocham ogień w opowiadaniach i uwielbiam momenty, w których się coś pali. Tak więc, masz u mnie dużego plusa. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
    Pozdrawiam :*
    http://tommorow-is-beautifull-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję za wskazówki! Takie komentarze najbardziej mi pomagają! Z przyjemnością też wejdę na bloga! :)

      Usuń
    2. Super rozdział, strasznie mnie wciągnął i nie mogę się doczekać kolejnego <3.
      http://xxforeverxxx.blogspot.com/

      Usuń